„Dlaczego los okrutny zabiera
mojego drogiego przyjaciela
karze kirem okryć duszę
a ja tu zostać muszę.
Patrzeć jak umiera,
żałość we mnie zbiera,
wylewa się czara goryczy i łez,
ja za tobą kiedyś pójdę też."
***
Był koniec sierpnia. Siedemnastoletnia czarodziejka
siedziała na oknie, spoglądając na dzieci bawiące się na podwórku. Ona też
chciała się uśmiechnąć, powygłupiać. Niestety, nie miała z kim. Jej
przyjaciółka Ginny wraz ze swoim chłopakiem wyjechali do Francji. Stwierdzili,
że nie chcą kończyć Hogwartu. Ronald? Był zbyt zajęty fankami, które się koło
niego kręciły. Na początku myślała, że po wojnie będą razem, ale się przeliczyła.
Zerwał z nią po dwóch tygodniach twierdząc, że ich związek nie ma sensu. No i tak
została sama. Rodzice mimo odwrócenia czaru mieli poważne zaniki w pamięci.
Bolało ją w głębi serca to, że zginęło tyle ważnych dla niej osób. Wojna
zabrała tylu ludzi. Straciła wielu przyjaciół. I to było dla niej największym
ciosem. Mimo tego, że Voldemort zginął, ona nie czuła radości. Nie potrafiła
odnaleźć się na nowo wśród tej pustki.
Postanowiła, że wróci na ostatni rok do Hogwartu. Być może
wierzyła, że tam jej życie nabierze sensu, że nauka odciągnie jej myśli od tych
strasznych wspomnień. Bardzo chciała znów być szczęśliwa tak jak kiedyś.
Wieczorami marzyła o tym, że będzie miała cudownego męża, który będzie ją
kochał, gromadkę słodkich dzieci i biały domek nad brzegiem morza, podobny do
tego, w którym mieszkali Bill i Fleur. Marzyła, że jej przyjaciele do niej
wrócą i nie zostawią jej samej.
Niestety, to były tylko puste marzenia. Z dnia na dzień było
z nią coraz gorzej. Ona się wypalała. Próbowała się uwolnić, ale coś uporczywie
ciągnęło ją na dół. Zdarzały się momenty, że miała ataki agresji i była w
stanie zdemolować dom. Coś w niej pękło. Nie była tą samą kujonką sprzed kilku
lat. Zmieniła się, zresztą jak każdy po wojnie.
Przez ostatnie kilka miesięcy dużo nad tym myślała. Doszła
do wniosku, że może los tak chce i nie warto tego rozdmuchiwać. Trzeba się było
tylko pogodzić.
Ciekawe czy przeczuwała wtedy jak bardzo zmieni się jej
życie.
***
Znów siedzi sam w czterech ścianach swojego pięknego, lecz
pustego domu. Jak zwykle trzyma w ręce szklankę z Ognistą. Codziennie ten sam
schemat. Dzień w dzień upijał się i rozmyślał nad swoim życiem. Było pełne
krzywd, nienawiści, smutku i ran. Tak bardzo chciał być innym człowiekiem, ale
jego krew, jego szlachetne pochodzenie nie pozwalało mu postępować inaczej.
Ojciec od dzieciństwa wpajał mu tępienie mugolaków oraz zdrajców krwi. Gdy się
mu sprzeciwiał był karany. Surowy ojciec nie okazywał uczuć. Może nawet nie
miał serca? Jedyną osobą, która przekazała mu, a raczej próbowała przekazać
odrobinę uczuć była matka. Może się to wydawać dziwne, ale pod maską
obojętności i posłuszeństwa kryła się prawdziwa Narcyza. W środku była
troskliwą matką, która martwiła się o swoje jedyne dziecko. Bardzo chciała,
żeby jej syn wyrósł na porządnego mężczyznę, który będzie szanował kobiety i
kiedyś znajdzie swoją jedyną. Próbowała wszczepić w niego ziarenko miłości i
dobroci. Do chwili śmierci nie miała pewności czy się jej udało. Dopiero
podczas jej ostatnich chwil, gdy ujrzała, jak jej syn roni szczere łzy, była
pewna. Mogła odejść w spokoju na drugą stronę. Jej misja została wypełniona.
Dla niego to był cios. Został sam, sam jak palec. Nie miał
nikogo, nawet przyjaciele od niego się odwrócili. Tak bardzo tęsknił za matką,
ale był zbyt dumny, żeby okazywać to publicznie. Swoje smutki topił w alkoholu.
Powoli staczał się coraz bardziej w dół. Przestał wychodzić z domu. Stał się
odludkiem.
Któregoś dnia się obudził. A raczej obudził go list od dyrektor
McGonagall. Od tego momentu zaczął intensywnie rozmyślać nad tym, co robi.
Uświadomił sobie, że jeśli tu zostanie, to jeszcze bardziej pójdzie na dno. Po
długich rozmyśleniach podjął decyzję.
Jest Malfoyem, a Malfoyowie nie uciekają. Wróci do Hogwartu.
Mogą go wytykać palcami, ale pokaże im, że nie rusza go to.
Udowodni, że się zmienił.
"Był zbyt zajęty fankami, które się koło niego kręcą" - Pisząc w czasie przeszłym (inaczej w sumie się nie da) nie zmieniamy nagle formy na teraźniejszą. W pierwszym zdaniu po gwiazdkach ten sam błąd.
OdpowiedzUsuń"Któregoś dnia się obudził. A raczej list od dyrektor McGonagall." - nie rozumiem.
Sporo błędów interpunkcyjnych, ale to da się wyszlifować.
Polecam ortograf.pl
Lepiej czytałoby się, gdybyś używała odstępów między akapitami, bądź wcięć.
To strona techniczna.
A teraz historia... no, na razie nie sposób ocenić, gdyż w prologu mamy do czynienia z charakterystyką Hermiony oraz Draco.
Pisz dalej, a jak napiszesz pierwszy rozdział, możesz się przypomnieć ;)
Dziękuję za wskazówki i zwrócenie uwagi na błędy. Cóż, sprawdzałam tekst na tej stronie zanim dodałam post, ale jak widać niezbyt dokładnie. :)
Usuń